niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 8


Głośny stukot szpilek niósł się echem po korytarzu. Drobna szatynka szła przez korytarz szkoły średniej. Miała na sobie spódniczkę do kolan z wysokim stanem, w którą była włożona wyprasowana, biała koszula. Falowane włosy z gracją opadały na ramiona. Lekki makijaż zdobił jej twarz. Kiedy znalazła się przed drzwiami sali nr 130, w której miała się spotkać z wychowawczynią swojej córki, zapukała delikatnie i kiedy usłyszała stłumione „proszę” z uśmiechem weszła do sali. W klasie była Carrie, która siedziała w pierwszej ławce, zaraz obok niej dziewczyna, której nie znała, a ławkę obok zajmował Tommy i Roger. Owa nowa znajoma miała czarne włosy do ramion, mocno pomalowane czarną kredką oczy, czarne spodnie, czarną koszulkę, czyli wszystko miała czarne. Szatynka spojrzała karcącym wzrokiem na córkę i podeszła do nauczycielki.
- Dzień dobry, jestem Jessica Wilson, mama Carrie. – przedstawiła się i wyciągnęła dłoń w stronę kobiety w okularach.
- Naprawdę? - zapytała zdziwiona – nie jesteście w ogóle do siebie podobne – zawołała i uścisnęła wyciągniętą dłoń – Mary Caro.
- Tak.. moja córka odziedziczyła urodę po ojcu – chciała jeszcze coś dodać, ale usłyszała, że ktoś wchodzi do sali. Odwróciła się i zobaczyła umięśnionego, wysokiego mężczyznę. Kiedy tylko wszedł Tommy spuścił głowę.
- Coś ty znowu zbroił chłopaku? - zapytał chłopaka przez zaciśnięte zęby, ale nie usłyszał odpowiedzi. Mężczyzna machnął tylko ręką i stanął pod ścianą.
- Mogę się dowiedzieć o co chodzi? Strasznie śpieszy mi się do pracy – powiedziała Jessica patrząc na córkę.

Carrie

Boże, czego ona chciała od mojej matki? Zamiast skończyć na uwadze i siedzeniu w kozie po lekcjach, to ta rodziców wzywa! No kurwa...
- Razem z chłopakami i Victorią wybili szybę w samochodzie nauczyciela od matematyki...
- Do cholery, przecież mówiłam, że to było niechcący! Nie moja wina, że ta plastikowa dziunia robi takie uniki!
- Jaka plastikowa dziunia, Carrie? - zapytała moja mama.
- No kurwa ta Susan, no!
- Nie przeklinaj – warknęła.
- Rzucaliście kamieniami w dziewczynę?! - zawołała Mary. Dobra, rzucałam w nią kamieniami, nikt oprócz mnie nie powinien tu siedzieć, bo oni ją tylko wyzywali, no nie? No kuźde, to nie moja wina, że jestem zazdrosna, tak?
- Czemu rzucałaś kamieniami w Susan? - zapytała spokojnie moja mama. Spuściłam głowę. Nie chciałam im mówić, że mnie zazdrość zżera od środka.
- Jest zazdrosna, bo myśli, że ta lafirynda zabierze jej Duffa – mruknął Roger, a ja spojrzałam na niego. Tak, gdyby wzrok mógł zabijać, pewnie leżałby już martwy.
- Carrie, rzucałaś w dziewczynę kamieniami z zazdrości?! - wrzasnęła Caro.
- No kurde, nic się jej nie stało tak?! W ogóle, czemu oni tutaj siedzą też, tylko ja zawiniłam.
- Przestań – odezwała się moja nowa znajoma – przecież wyzywaliśmy ją z Tommym i Rogerem od najgorszych, nie tylko ty jesteś winna.
Moja mama ciężko westchnęła, a ja spojrzałam jej w oczy.
- Mogę ją wziąć do domu? - zapytała mojej wychowawczyni.
- Dobrze, ale jest zawieszona na tydzień – mruknęła w odpowiedzi i zaczęła coś notować w dzienniku – wszyscy jesteście.
Wstałam z krzesła i czym prędzej wyszłam z sali. Zobaczyłam jeszcze jak tata Tommy'ego szarpie nim i mruczy, że ma przejebane. Zawsze bałam się tego człowieka. Zawsze był taki zły, wkurzony, zdenerwowany czymś.
Nawet nie zauważyłam, jak doszłyśmy do samochodu. Wsiadłam na miejsce pasażera i poczekałam na mamę. Wsiadła do samochodu i popatrzyła na mnie morderczym wzrokiem.
- No co? - zapytałam, kiedy pięć minut się tak na mnie gapiła, nawet nie odpalając auta.
- Możesz mi powiedzieć, czemu do cholery, rzucałaś w Susan kamieniami? - odpowiedziała pytaniem, odpalając samochód. Wyjechaliśmy z parkingu przed szkołą.
- Już Roger mówił, że jestem zazdrosna – mruknęłam wpatrując się w przednią szybę.
- Carrie, skoro Duff cię kocha, to czemu miałby cię zdradzać?
- Mamo, ale ona przy nim jest, okej? Nie lubię jak się koło niego kręci.
- Oj skarbie... Duff sam zadecyduję, czy ona może przy nim być, czy też nie. Zauważ też, że sprawiasz mu przykrość swoją zazdrością.
Już całą drogę powrotną się do siebie nie odzywałyśmy. Myślałam... Naprawdę jest zły? Naprawdę mu przykro? No w sumie, jak ją pobiłam w szpitalu, nie był zadowolony.
- Zawieź mnie do szpitala – mruknęłam cicho, poprawiając się na siedzeniu.
- Nie chcesz wrócić do domu? Czegoś zjeść...
- Zjem na mieście, tylko zawieź mnie do szpitala.
Po chwili stałam już przed budynkiem. Weszłam pewnym krokiem, przywitałam się z panią recepcjonistką i ruszyłam w stronę sali Duffa. Siedział u niego jego brat Bruce i o czymś rozmawiali. Weszłam do pomieszczenia i podeszłam do starszego McKagana.
- Cześć Bruce – mruknęłam wesoło, całując go w policzek.
- No cześć, piękna – zaśmiał się.
- Ej, a ja? - zapytał urażony Duff.
- Oh, przepraszam panie McKagan – mruknęłam i pocałowałam go namiętnie.
- No i pięknie skarbie – powiedział z szerokim uśmiechem na ustach. Prychnęłam i przewróciłam oczami – co się dzisiaj działo w szkole? - spuściłam głowę. No nie chciałam mu o tym mówić, bo... bo było mi głupio. Muszę przyznać zrobiło mi się cholernie głupio – Carrie?
- Nic specjalnego – powiedziałam i wtuliłam się w niego.
- Okej, co się stało? - kurwa, za dobrze mnie zna.
- Nic specjalnego – powtórzyłam. Bruce zrozumiał o co mi chodzi i wyszedł z sali, mówiąc, że się śpieszy. Ta...
- Teraz mi powiesz co się stało?
- Obrzuciłam Susan kamieniami – mruknęłam tak, że nie usłyszał.
- Co?
- Obrzuciłam Susan kamieniami – mruknęłam troszkę głośniej.
- Nie słyszę cię!
- OBRZUCIŁAM SUSAN KAMIENIAMI! - opadły mu ręce. Wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami – no co?
- Ja pierdole... Czemu do cholery ciągle coś jej robisz? Kurwa, czym ta dziewczyna ci zawiniła? No powiedz kurwa, co ona ci zrobiła?! - zaczął krzyczeć, a ja znowu spuściłam głowę. Głupio mi się zrobiło, okropnie głupio. No w sumie nic nie zrobiła, ale jak powiedziała, że ON jest JEJ, no to co, miałam stać z założonymi rękoma? - Czemu to zrobiłaś?
- Bo mnie wkurwia – mruknęłam, nieśmiało patrząc mu w oczy.
- Carrie, to nie jest wytłumaczenie...
- Czemu ty jej tak bronisz, co? No kurde, zdenerwowałam się, tak? No jak mi pierdoli, że nie wie co ty we mnie widzisz i, że i tak ona jest lepsza, że ty jesteś jej, to co miałam robić? No kurwa, wkurwiła mnie ostro, złapałam pierwszą rzecz, która leżała obok, nie moja wina, że był to kamień i rzuciłam w tą dziwkę tylko, że zrobiła unik i trafił w samochód nauczyciela no i zaczęła spieprzać. Tommy, Roger i ta nowa Victoria coś tam jeszcze gadali, że jest suką, kurwą i chuj wie czym jeszcze. Zawiesili nas na tydzień. No kurwa, ujebała się jak rzep psiego ogona i nie puści. A ty jesteś mój – ostatnie zdanie wymruczałam cicho i wtuliłam się w jego koszulę. Przez chwilę analizował moje słowa, a potem objął mnie i przyciągnął bardziej do siebie. O tak, spierdalaj Susan!


Przepraszam wszystkich, że tak późno, ale nie umiałam się zabrać za ten rozdział. Przepraszam moją siostrę, za to, że w sumie dużej uwagi nie skupiłam na niej, bo nowa postać, czyli Victoria jest właśnie inspirowana (że tak powiem) moją siostrzyczką. I tak, miałam skupić więcej uwagi na rodzicach, ale gówno wyszło. W ogóle, moim zdaniem to jest najgorszy rozdział, jest po prostu do dupy.
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze, które mnie podtrzymują na duchu, to naprawdę miłe, że ktoś czyta te wypociny. Komentujcie, to pomaga. Pozdrawiam serdecznie czytelników. :3 

7 komentarzy:

  1. Jak to do dupę?! Pojebało cie do reszty?! Rozdział zajebisty, tylko szkoda, że krótki :c Zapraszam jutro wieczorem do mnie na nowy rozdział:http://nextstation-paradisecity.blogspot.com/ :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ei, no co ty! Dobry rozdział! Serio! :) I nie musisz się mną przejmować :D I tak fajnie mnie ubrałaś (cała na czarno XD) To że obrzucali kamieniami tą sukę mnie rozwaliło XD Ale kolejny rozdział ma być szybciej! Mogę ci pomóc przecież wiesz :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za pozytywny komentarz. Takie na prawdę wywołują uśmiech na buzi, serio :)
    Cieszę się, że podoba Ci się 'Do you know how is tastes happiness?', bo moim zdaniem, to opowiadanie jest co najwyżej okej.
    Jeszcze raz dziękuję i obiecuję, że przeczytam twoje opowiadanie :)
    +będę informować :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy coś nowego? Nie mogę się doczekać. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przepraszam, że wcześniej nie miałam czasu przeczytać. Ale właśnie nadrobiłam! I powiem tak.... rozdział jest świetny, tylko... strasznie krótki i czuję niedosyt. Akcja z kamieniami mnie rozwaliła. Wyobraziłam sobie taką Carrie, która z twarzą mordercy i okrzykiem wikinga rzuca w Susan ogromnym kamieniem... hahaha XD. Duff jest taaaaaaaaki słodki! A jak się domagał tego pocałunku to normalnie... podeszłabym i potargała tą jego czuprynkę. No. W każdym razie, rozdział bardzo mi się podobał i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Padam coraz bardziej. Teraz jest zawieszona i ma tydzień dla Duffa ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. 'O tak, spierdalaj Susan!' HEHEHEHEHE ;D
    Zajebisty rozdział jak każdy inny. :)

    OdpowiedzUsuń