sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 4


Duff - Kurwa, McKagan cioto! To się inaczej gra! - wrzasnął na mnie Roger po raz kolejny tego dnia.
- Ja ci zaraz zagram inaczej! - podszedłem do niego i spojrzałem mu prosto w oczy – zrozum, że mam problem i kurwa teraz nie jest najważniejsze granie tylko zdrowie mojej matki! Więc nie drzyj na mnie swojej jebanej mordy i ciesz się, że w ogóle przychodzę na te jebane próby! - dla niewtajemniczonych, moja mama trafiła tydzień temu do szpitala, bo ma problemy z sercem. A ja „ukochany” synek siedze w tym śmierdzącym garażu Diega, zamiast być przy niej.
- Chcesz, to możesz spierdalać! - szczerze? Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego.
- Tak?! To świetnie, już mnie nie ma! - rzuciłem pałeczki na podłogę i już miałem wyjść, kiedy ktoś mnie mocno złapał za ramię – Czego kurwa?!
- Duff, nie denerwuj się tak – powiedział spokojnie Arthur i odwrócił się do Rogera – a ty nie wrzeszcz na niego jak głupi wiesz, że mu trudno!
- Dobra... sory – mruknął Roger i zaczął grzebać coś przy wzmacniaczu. Wziąłem nowe pałeczki, usiadłem za perkusją i zacząłem grać.
***

Carrie - Carrie, pomożesz? - zapytał Arthur, a ja parsknęłam śmiechem.
- Przecież to jest łatwe – powiedziałam śmiejąc się. Siedziałam z Keithem, Tommym, Duffem i Arthurem w moim pokoju i uwaga... Odrabialiśmy lekcje! Tak to prawda! Rodzice chłopaków zapytali, czy nie pomogłabym im w matematyce. Oni są w ostatniej klasie, a ja w pierwszej i wiem więcej od nich. Nieuki jebane...
- Jak dla kogo – mruknął i zrobił minkę „smutny kotek prosi” (pozdrowienia dla Julki <3). No jak mu nie pomóc?
- Ojej, jaki ty słodki – zawołałam i pogłaskałam go po policzku. Szczerze? Nie wstydziłam się tego. Znamy się już miesiąc, są dla mnie jak bracia - Patrz teraz – zaczęłam mu tłumaczyć rozpisując wszystko.
- Nie rozumiem tej matmy, nie zdam, nie będę miał pracy, nie będę miał pieniędzy, nie będę miał jedzenia, umrę z głodu – zaśpiewał Duff. On to naprawdę zaśpiewał. Znowu parsknęłam śmiechem.
- McKagan powiedz mi – zaczął Keith – kto ją rozumie? Jest jak... kobieta! Nikt jej nie zrozumie.
- Dzięki skarbie – uśmiechnęłam się słodko.
- Ależ proszę – odpowiedział z tym samym uśmiechem. Po chwili Duff wstał i zaczął robić taniec deszczu. Wszyscy patrzyli na niego z miną „WTF?”, a on nie zwracając na nas uwagi zaczął śpiewać.
- Onomatopeja, onomatopeja. Chce mieć przyjaciela jak onomatopeja – powtórzył to z dwadzieścia razy, a potem usiadł i zaczął pisać coś w zeszycie. W końcu przejechał po nas wzrokiem. Oczywiście, nasze miny ciągle były takie same. - No co?
- Dobra koniec tego, Duffy już nie wytrzymuje – powiedziałam wstając z podłogi.
- To co robimy? - zapytał Tommy wyrzucając zeszyt na podłogę.
- JEEEEEEEEEEEŚĆ! - zawołali Keith, Duff i Arthur. Przytaknęłam, a po chwili byłam już w kuchni. Zerwałam z lodówki ulotkę pizzerii.
- Z szynką!
- Z pieczarkami!
- Z podwójnym serem!
Ciągle któryś z chłopaków wykrzykiwał składniki. Wrzasnęłam, że mają być cicho.
- Okej – mruknęłam jak już siedzieli grzecznie przy stole – Może być z szynką, pieczarkami i podwójnym serem? - kiwnęli potakująco głowami – no i świetnie.
Zamówiłam szybko pizze, a po 20 minutach siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy koncert Ramones.

***
CarrieSzłam sobie spokojnie korytarzem i nie zwracałam uwagi na teksty „niezły tyłek” czy „ej skarbie, dasz dotknąć cycuszka?”. Tak, zdążyłam się przyzwyczaić do tych debili z mojej szkoły. Bardzo mnie interesowało gdzie są chłopacy, ewentualnie Megan. Megan to młodsza siostra Arthura, chodzimy do jednej klasy. Po chwili tłum się rozstąpił, a środkiem przeszli chłopacy z Meg na czele. Zawsze mnie interesowało jak zdobyli taką popularność w szkole? Ludzie bali się do nich zbliżać, tylko te lalki co tańczą w krótkich kieckach na meczach, podrywały chłopaków i sportowcy z naszej szkoły kręcili się wokół Megan. Właśnie, może o niej opowiem. Jest dość wysoka, ma może coś około metr siedemdziesiąt pięć wzrostu. Jasna cera, wielkie, brązowe oczy i dość ciemne włosy. Wyglądała trochę jak te dziewczynki z horrorów, ale była śliczną osobą. Lubi punk rock, ale zdecydowanie woli trash metal, black metal, heavy metal i inne odmiany metalu.
- no cześć – powiedziała z uśmiechem Meg. Chłopacy mruknęli ciche „cześć”. Zauważyłam, że czegoś mi brakuje. Albo kogoś.
- gdzie Duff i Diego? - zapytałam. Meg zszedł uśmiech z twarzy. Od razu wiedziałam, że coś zrobili. Tylko, żeby ich nie zawiesili, broń Boże!
- zostali zawieszeni – ej ty tam na górze, SPIERDALAJ!
- znowu?!
- rozwalili samochód naszej ukochanej pani profesor – powiedział cicho Arthur.
- co za debile... na ile?
- dwa tygodnie – standard.
- dobra, jak wrócę do domu to mają przejebane – wypowiedziałam to zdanie i zadzwonił dzwonek. Zwróciłam się do Meg – idziemy?
- co? A tak, już – powiedziała jakbym wyrwała ją z transu. Umówiłyśmy się z chłopakami, że po tej lekcji widzimy się na boisku, obok sali gimnastycznej. Pożegnaliśmy się i wszyscy ruszyli w swoją stronę. 

2 komentarze:

  1. SCHIZA PRZY ZAMAWIANIU PIZZY, SCHIZA PRZY ODRABIANIU LEKCJI, SCHIZA MOIM ŻYCIEM! A NAZYWAM SIĘ DUFF MCKAGAN XD XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Lizzie tak wymiotła u góry, że nie mam po co pisać komentarza. ;P TWOJE OPOWIADANIE JEST ZAJEBISTE.

    OdpowiedzUsuń