piątek, 19 października 2012

Dodatek - Co to jest seks?


W domu McKaganów jak zawsze panowała cisza i spokój. Idealna żona była tam gdzie powinna, czyli w kuchni. Przyszykowywała obiad dla męża, który niedługo miał wrócić do domu z pracy. Chłopcy nagrywali nową płytę, co wiąże się z częstymi wypadami basisty do studia. Wracając do dziewczyny, właśnie kręciła biodrami do Strange Kind Of Woman, które leciało właśnie w radiu.
- Mamo, mogę ci zadać pytanie? - zapytała 7-letnia dziewczynka, która znikąd pojawiła się w pomieszczeniu. Usiadła przy stole i wlepiała swoje błękitne oczy w brunetkę.
- Już to zrobiłaś – mruknęła, nawet nie odwracając wzroku w stronę córki.
- Ale mamoooooooo – jęknęła blondyneczka – nie chodziło mi o to.
- Dobra – powiedziała dziewczyna, wycierając ręce o kraciasty ręczniczek – mów.
- Co to jest seks? - zapytało dziecko z powagą, a brunetka wytrzeszczyła oczy. Wciągnęła głośno powietrze i już miała coś powiedzieć, ale przerwał jej dźwięk otwieranych drzwi:
- Już jestem! - do kuchni wpadł wysoki, farbowany blondyn – Coś się stało, Kate?
- Bardzo dobrze, że jesteś, Kochanie, nasza córka ma do ciebie pytanie – wyrecytowała z uśmiechem żona szanownego basisty.
- No to słucham – wymamrotał, siadając naprzeciwko małej blondynki.
- Tato, co to jest seks? - zapytała dziewczynka tym samym tonem, co pięć minut temu.
- Eee... - zakłopotany Duff spojrzał na Kate, szukając u niej pomocy, chociaż wiedział, że nic nie zdziała – więc... Seks, to... Połączenie komórek obu płci.
- A jak one się łączą?
- No po prostu... Łączą się.
- Ale jakoś musi do tego dojść, tak same z siebie się nie połączą!
- No najczęściej, łączą się wtedy kiedy partnerzy oddają się czułościom – uśmiechnął się blondyn, a dziewczynka spojrzała na niego uważnie.
- Czyli jak się całują? - zakłopotana mina McKagana wróciła na miejsce.
- No, niekoniecznie...
- A jak się przytulają?
- No, jesteś na dobrej drodze – Kate z trudem wstrzymywała śmiech, który powoli jej się nasilał.
- A jak są nadzy? - zapytała dziewczynka, wlepiając w niego oczy. Duff razem z brunetką wytrzeszczyli oczy.
- Ale... Sophie, czy ty kiedykolwiek widziałaś, jak przytulają się nadzy ludzie? - zapytał basista, podnosząc brew.
- W nocy. Wy bardzo często się do siebie przytulacie... I jesteście nadzy – McKagan przez chwilę analizował treść jej wypowiedzi, aż w końcu potrząsnął głową.
- A przepraszam, ty nie powinnaś wtedy spać? - zapytał dość pretensjonalnym głosem.
- No ale, jak jesteście tak głośni, to ja nie mogę spać – wywróciła oczami i wymaszerowała z pomieszczenia.
Duff i Kate siedzieli w ciszy, patrząc przed siebie. Dopiero po kilkunastu sekundach, wybuchnęli niepohamowanym śmiechem. Nagle brunetka spoważniała.
- Skąd ona w ogóle zna takie słowo jak „seks”? - wtedy w ich myślach pojawiła się jedna i prawidłowa odpowiedź: SLASH.



No więc... Co ja mogę powiedzieć? :D
To jest taki mały dodatek, z okazji ponad 10 tys. wyświetleń mojego bloga :D
Kurde, zacieszam jak debilka, myślałam, że to czytać będą tylko moje koleżanki, a tu proszę! :D
Dodatek jest króciutki, ale taki miał być ;) I niezbyt wspaniały, ale moja żona zmuszała mnie do opublikowania go XD
A co do rozdziału, nie mam nic napisane, JESZCZE XD
Ze specjalną dedykacją dla mojej groupie Beatki, z którą spędzę dzisiaj przezajebistą noc <3
No to Slash z Wami! (I z Duffem Twoim) 
 
(dodatek nie ma nic wspólnego z moim teraźniejszym opowiadaniem) 

poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 14


Carrie

Jesień przemijała nam baaaardzo wolno, nudno i spokojnie. W końcu w Seattle spadł śnieg. Znowu było nudno i spokojnie, do czasu...
Jak zawsze siedzieliśmy na ławkach przy szatni, całą grupą. Megan ciągle nerwowo zerkała na zegarek, bo Tommy dzisiaj po nią nie przyszedł, a w szkole też go jeszcze nie ma. Kilka minut przed dzwonkiem zobaczyliśmy znajomą sylwetkę. Chłopak nerwowo próbował zasłonić sobie połowę twarzy. Czarnowłosa już wstała i chciała go opieprzyć, ale kiedy odgarnęła mu włosy z twarzy, zobaczyła wielkiego zielono-fioletowego siniaka pod okiem.
- O matko, Tommy! - powiedziała przerażona. Chłopaki szybko wstali i podeszli do niego, tak samo jak ja i Vicky.
- Kurwa mać, ile można?! Do cholery, musisz z tym coś zrobić, Stary – zawołał Roger, przyglądając się mu.
- Robicie z igły widły – mruknął ciemnowłosy blondyn i wywrócił oczami.
- Nie rozumiesz powagi sytuacji? Przecież on cię w końcu zabije... - mówiła Megan, będąc krok od płaczu. Nie rozumiałam co się dzieje. O kim oni do cholery gadają?
- Przesadzasz.
- Tommy, do cholery, to nie jest normalne! Ile razy już od niego dostałeś, co? - zapytał wyraźnie zdenerwowany Duff. Przenosiłam wzrok z jednej osoby, na drugą, tak samo jak Vicky.
- A co ja mam zrobić?! Własnego ojca pozwać?! - krzyknął zirytowany chłopak. Megan stała ze łzami w oczach i ciągle badawczo przyglądała się swojemu chłopakowi. W końcu ich spojrzenia się spotkały – no skarbie, daj spokój, nic mi nie jest – uśmiechnął się krzywo i przytulił dziewczynę.
- Tommy... - zaczęłam spokojnie, a on na mnie spojrzał – twój tata cię bije?
- Czasami jak mi się należy, to dostanę po łbie – odpowiedział, dziwnie spokojny.
- Co tydzień, to czasami? Kurwa, nie osłabiaj mnie! - powiedział głośno Arthur, ale po chwili się uspokoił – tylko to ci zrobił? - zapytał wskazując na siniaka. Tom puścił Megan i podciągnął rękaw bluzy. To co zobaczyliśmy, kompletnie nas zatkało. Na przedramieniu miał czerwone odciski palców, pełno siniaków i skórę lekko przypaloną papierosami. Zaraz obok pojawił się nauczyciel muzyki, Josh. Chłopak szybko zakrył rany rękawem.
- Tommy, możemy pogadać? - zapytał i kiedy blondyn kiwnął twierdząco głową, spojrzał na nas – idźcie na lekcje. Keith powiedz, że usprawiedliwię Tommy'emu matmę... - powiedział i skierował się z chłopakiem do sali prób.
- Ja pierdole – skomentował Duff i ruszył w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro.



***

Duff


Tommy w końcu postawił się swojemu ojcu i Boże Narodzenie spędzi u Josha. Chętnie bym go przyjął, ale u mnie będzie cała moja rodzina, plus żona mojego najstarszego brata, Roger i Carrie z mamą. Najpierw wytłumaczę, czemu będzie u mnie Roger. No więc... Zaraz po jego narodzinach, matka zostawiła go w szpitalu. Teraz mieszka w bidulu. W sumie całe swoje życie tam przesiedział... Odkąd się poznaliśmy, Rog spędza święta u mnie w domu. No więc, moja dziewczyna i jej mama będą u mnie, ponieważ w Seattle są same, a nie mają czasu i pieniędzy, żeby lecieć do Nowego Jorku.
- McKagan, masz chwilę? - zapytał Will, wchodząc z Jeffem do mojego pokoju.
- No spoko – powiedziałem, odkładając gitarę. Poprawiłem się lekko na łóżku i teraz siedziałem oparty o ścianę. Isbell usiadł na biurku, a Bailey na krześle – Co jest?
- Bo słuchaj... Ty umiesz grać na basie, no nie?
- To znaczy... Uczę się, ale dość dobrze mi to idzie. A o co chodzi? - nie miałem pojęcia co te debile szykują.
- Bo widzisz – zaczął Jeffrey – zaraz po świętach wyjeżdżamy do LA. Nasi koledzy dojadą do nas po Nowym Roku. Perkusista i gitarzysta... Wiesz, brakuje nam basisty – wydukał czarnowłosy i spojrzał na mnie.
- Mam z wami jechać do LA? - no nie powiem, zaskoczyli mnie. Chociaż, moim największym marzeniem, było wyjechać do tego miasta i tam rozpocząć karierę. Ale nigdy nie pomyślałem, że jako basista - Wiecie, muszę się zastanowić. Nie wiem czy zostawić tutaj rodzinę, przyjaciół i Carrie, i pojechać spełniać marzenia, czy zostać tutaj ze wszystkimi i prowadzić spokojne życie. Ale pomyślę nad waszą... propozycją – powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.
- No spoko, jest jeszcze dużo czasu – mruknął Will, wstał z krzesła i podszedł do drzwi,a zaraz obok niego pojawił się Jeff – to cześć.


***

Od kilku dni nie układa mi się z Carrie najlepiej. W sumie ciągle warczymy na siebie. Nic więcej.
- Duff, możesz mi powiedzieć, o co chodzi z tym barem ze striptizem? - blondynka wpadła do mojego pokoju jak burza i zatrzasnęła za sobą drzwi tak mocno, że aż podskoczyłem.
- O co ci chodzi? - zapytałem, nie mając pojęcia o czym ona do cholery mówi.
- O co mi chodzi? Od rana po całej szkole krąży plotka, że byłeś w tym nowym barze z dziwkami! - wrzasnęła, a ja aż zamknąłem oczy.
- Byłem tam, ale przecież nic nie zrobiłem, nie panikuj...
- To po jaką cholerę tam poszedłeś? - jej ton był tak wkurwiający, że aż poważny i w pewnym sensie straszny.
- No wypiłem, drinka... może dwa...
- A może kurwa siedem?! Przecież ci mówiłam, że nie możesz pić!
- Do cholery, teraz mi będziesz tutaj marudzić o tym piciu i chuj wie czym jeszcze?!
- Czy ty nie możesz zrozumieć, że ciągle masz słabe serce?! Martwię się o ciebie!
- Oj, dobra dobra... Coś jeszcze?
- Po co tam poszedłeś? - zapytała znowu, a ja powoli zamieniałem się w wulkan, który zaraz wybuchnie [Bez skojarzeń, moi drodzy.].
- Przecież powiedziałem ci już, że poszedłem się napić...
- I przy okazji pooglądałeś sobie jakieś dupy, tak?!
- Carrie, czy możesz się opanować ze swoją zazdrością?!
- Wiesz co?! Mam ciebie dość! Idź sobie kurwa do tych dziwek, wyruchaj je porządnie i kurwa zdychaj z igłą w żyle – warknęła i wyszła, trzaskając drzwiami. No ja zaraz dostanę jakiegoś pierdolca, ataku! Rozwalę zaraz wszystko. Do tej sytuacji pasuje tylko głośne, stanowcze:
- KURWAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!


Carrie

Chodziłam w kółko po całym pokoju i co chwilę wydawałam z siebie przekleństwa. No kocham tego debila, ale już po prostu nie mogę, no! Wkurwia mnie! Łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. No kurwa, jaka ja jestem słaba!
- Cześć, Carrie, idziecie z Duffem na... - Vicky, która wbiła mi do pokoju, widząc mnie leżącą w kłębku na łóżku, szybko przerwała – znowu się pokłóciliście?
Odpowiedział jej mój głośny szloch. Kurde, czemu ja jestem taka słaba? Znowu ryczę, jakbym nie mogła się postawić, pójść do niego i mu nawrzucać... To ja leżę na łóżku i płaczę.
- Ile można? - zapytała czarnowłosa, siadając na łóżku. Szybko mnie przytuliła i dodała – Ile przez niego już płaczesz, co?
- W każdym związku jest trudno – szepnęłam, nie za bardzo pewna swoich słów – prawda? - dodałam drżącym głosem.
- O co poszło? - zmieniła temat. Dobrze wiedziała o co poszło, ale pewnie chciała usłyszeć ode mnie – hmm?
- Dobrze wiesz o co chodzi – pociągnęłam nosem i mocniej wtuliłam się
w jej koszulę.
- Wiesz, że jesteś za bardzo zazdrosna? Może rzeczywiście poszedł tylko na drinka i nawet nie zwracał uwagi na te dziwki... Carrie, przecież on cię kocha!
- Skąd to wiesz?!
- Myślisz, że nam tego nie mówi? Wiesz, jak się martwił kiedy miałaś tą wysoką gorączkę? Albo jak miałaś bóle miesiączkowe... On chciał z tobą biec do lekarza, po leki przeciwbólowe! Słuchaj, boję się o ciebie, codziennie pytam się go czy na pewno czuje coś do ciebie, zawsze odpowiedź jest taka sama... Mówi, że kocha cię najbardziej na świecie – powiedziała Vicky, a ja z niedowierzaniem patrzyłam na nią. Naprawdę tak się martwi? - Nie bądź głupia i biegnij do niego... No już, nie widzę cie tu! - poganiała mnie, aż w końcu znalazłam się przed drzwiami mojego domu. Dziewczyna ciągnęła mnie za rękę aż do furtki domu naprzeciwko. Popchnęła mnie w jej kierunku i poszła. Po prostu poszła! Weszłam na ogródek, a gdy stałam przed drzwiami domu Duffa, zawahałam się. A może on chcę pobyć sam? Może na razie ma mnie dość? Moje przemyślenia przerwało uderzenie. Prawdopodobnie któryś z McKaganów wpadł na mnie kiedy wychodził z domu, ale złapał mnie za ramiona Podniosłam głowę i zobaczyłam Duffa. Poczułam się jak... jak wtedy, kiedy się poznaliśmy. To wyglądało dokładnie tak samo. Wtuliłam się mocno w niego, a po chwili poczułam jak obejmuje mnie w talii i podnosi. Szybko oplotłam go nogami w pasie i wpiłam mu się z pasją w usta.
- Przepraszam, nie powinnam tego mówić – mruknęłam wtulając twarz w jego puszyste włosy – wiesz, że ja wcale tak nie myślę...
- Wiem... Ja tam w ogóle nie powinienem iść. Spokojnie nic nie robiłem – wymruczał obejmując mnie coraz mocniej.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.




KURWA, KURWA, KURWA!
1. Jest krótkie.
2. Przesłodzone i to cholernie.
3. Jest masa błędów. 
4. W ogóle nie ma akcji.
5. Nie umiem pisać i chyba już będziemy powoli kończyć...
UWAGA, UWAGA.
INFORMUJĘ DOPIERO JUTRO, JAK ZNAJDĘ CZAS, BO NIE MAM GO ZA DUŻO.

niedziela, 7 października 2012

Informacyjna informacja informacyjnej informacji

*Głośne okrzyki, oklaski, piski, chichoty* 
Ale już, cisza na sali! SHUT THE FUCK UP! 
*Cisza*  
Dziękuję. Tak więc... To się tyczy WSZYSTKICH blogerek, jasne?! JASNE?! 
Sonn i Szatanu założyły na fejsbuczku wspaniałą grupę, która ma dość nietypową nazwę, albowiem jest to: Testujemy samodzielnie jeżdżące ołówki
Jest to grupa, do której dołączają WSZYSTKIE blogerki! Nie martwcie się, ja też nie mam wspaniałej twarzy (może dlatego u mnie na profilowym jest Duff... Nevermind). Stajemy się tu Gunsową rodziną! 
Plan dnia: 
10:00: I tak nikt nie wstanie o tej porze, hihihi
12:00: śniadanko. 
13:00: nie wiem co się dzieje
00:00: idziemy spać
tak to działa! 
I jeszcze jedno... 
Podobno (PODOBNO) Lizelotta zaginęła podczas szwędania się po supermarkecie bez opieki mamy/Szatanu. Po prostu ZNIKNĘŁA, WYPAROWAŁA! 
Więc, musimy ją znaleźć... Ale wszystkiego dowiecie się na stronie. 
Link do grupy: https://www.facebook.com/groups/354636161295912/


P.S. Mikaela Castiela poszukuje swojego kręgosłupa, który wyjechał do L.A. razem z kręgosłupem McKagana, jeśli ktoś ich widział, prosimy zgłosić to na oficjalną stronę grupy. Dziękuję za uwagę.