Maggie
Duff... Duff... Duff... To imię krąży mi ciągle w głowie i nie mogę się skupić na nauce. Ciągle przed oczami mam uśmiech wysokiego blondyna, a w głowie oprócz jego imienia huczy mi „Ślicznie wyglądasz”, które powiedział. Po głowie chodzi mi też "ZAKOCHAŁAŚ SIĘ", które Janie mówi na każdej przerwie. To chore. Nie można się przecież zakochać od tak! Trzeba kogoś poznać, porozmawiać z nim... Nie można się zakochać tylko na kogoś patrząc! Nie można, prawda? Niech mi ktoś powie, że nie! Nauczycielka podeszła do mnie i zaczęła coś tłumaczyć, chociaż i tak nic nie rozumiałam. "Coś tam coś tam, równoległe do prostej c, coś tam coś tam, obliczenia, coś tam coś tam, duff".
- Jaki Duff? - Spytałam tępo nauczycielki, a ona pacła się otwartą dłonią w czoło.
- O czym ty myślisz, dziewczyno? Jedynka za pracę na lekcji – powiedziała zrezygnowana i zasiadła za biurkiem. Wszystkie oczy były zwrócone na mnie. Brian, który siedział obok mnie uśmiechnął się porozumiewawczo, a Janie, której nauczycielka kazała usiąść z przodu szepnęła "Zakochałaś się".
Broń boże nie jestem agresywna, ale mam jej ochotę skręcić kark.
Duff
Otworzyłem oczy. Pierwszy raz od wieków spałem na łóżku, dość niewygodnym jeśli mam się czepiać. W naszej melinie, to jak los na loterii – inni śpią na podłodze, a ty jak skończony kutas, olewasz przyjaciół i rozkładasz się na łóżku. Tylko, że nad moją głową ktoś dyndał, co było dość niepokojące...
- Wstaawaaj... - szepnął miło ów ktoś, smyrając mnie włosami po twarzy. Uśmiechnąłem się lekko, przypominając sobie swój sen.
- Maggie? - spytałem, po czym ktoś splunął mi na twarz.
- Jaka Maggie, kretynie? - zaśmiał się Axl, a ja wycierałem twarz szmatką – Jakaś dobra dupa? - przysiadł koło łóżka i poruszył zabawnie brwiami.
- No... Ee... - zastanawiałem się co powiedzieć. Czy określenie „Dobra dupa” pasuje do Mag? Nie. Ale czy Axl zna inne określenia dotyczące dziewczyn? Również nie.
- A spierdalaj – powiedziałem i spróbowałem wstać z łóżka, ale ponieważ musiałem zrobić wymach żeby się podnieść, to moje piękne kolano spotkało się z twarzą rudzielca. Coś gruchnęło, Axl zatoczył się do tyłu. Zacząłem się śmiać.
- Złamałeś mi nos, chuju! - wrzasnął, a ja znowu ryknąłem śmiechem. Założyłem kowbojki i wyszedłem na dwór. Z braku bardziej konstruktywnego zajęcia, odpaliłem papierosa i ruszyłem przed siebie. To znaczy... Pod szkołę, do której chodzi Maggie. Po piętnastu minutach stałem już przy bramie i paliłem trzeciego z kolei papierosa. W końcu zadzwonił dzwonek, a w drzwiach szkoły zrobił się tłok. Nie zwracałem już uwagi na cheerleaderki, w krótkich spódniczkach, gdyż ze szkoły wyszła Mag ze swoją koleżanką. Po chwili dołączył do nich jakiś chłopak, którego widzę w ich towarzystwie pierwszy raz. Wzrok owego chłopaka padł na mnie. Mruknął coś do brunetki, a ona również zwróciła na mnie uwagę. Powiedziała coś do Maggie, poklepała ją po ramieniu i przechodząc obok mnie, razem z chłopakiem, skierowali się na drugą stronę ulicy. Blondynka niepewnie szła w moją stronę. Uśmiechnąłem się do niej, próbując ją lekko zachęcić, ale mi nie wyszło, więc sam do niej podszedłem.
- Cześć – powiedziałem wesoło, na co dziewczyna spłonęła jeszcze większym rumieńcem.
- Hej – uśmiechnęła się lekko, przez co mogłem zobaczyć w jej policzkach urocze dołeczki. Pedalisz, McKagan...
Walisz Stary. No dawaj! Nigdy nie wstydziłeś się żadnej dziewczyny! Weź się w garść, facet! Dobra, odważny Duff dobrze gada. Kobiety lubią jak się robi pierwszy krok, nie?
- Podobasz mi się. Chciałabyś pójść do kina, potem do mnie... Czy coś... - Przeczesałem dłonią włosy, żeby wyglądało to tak, jakbym się nie stresował. Tak na serio to lałem po nogawce.
A Maggie co? Nic. Naprawdę, oparła się urokowi słynnego Duffa McKagana Podrywacza Dziewic. Po prostu zarumieniła się, wyjąkała coś niezrozumiałego i sobie poszła. Tyle ją widziałem. Minęło 20 sekund zanim zorientowałem się, że dziewczyna przede mną nie stoi, a ja zrobiłem z siebie kretyna. Dała mi kosza. No normalnie, dała mi kosza! Pierdole.
- Ale poczekaj! Co powiedziałaś? Zgodziłaś się, tak? - Zawołałem za nią, robiąc z siebie jeszcze większego debila.
Maggie
Umieram. Umieram i w dodatku nie wiem gdzie jestem. Zaprosił mnie do kina. Powiedział, że się mu podobam. GDZIE JA JESTEM?!
Usiadłam na krawężniku i przymknęłam powieki. No i czemu uciekłaś? Ta... nie dość, że uciekłam przed kolesiem w którym się zakochałam, najprawdopodobniej z wzajemnością, to jeszcze nie mam pojęcia gdzie się znajduje, bo orientacje w terenie to ja mam kiepską.A zamiast zastanawiać się jak wrócić do domu, ja myślę o idiocie który nie potrafi powiedzieć głupiego "Co tam, co słychać, co porabiasz" tylko od razu zaprasza do siebie! Zero romantyzmu, wyobraźni, czegokolwiek! A jak się słodko uśmiecha... Nie, dość! Wstałam szybko i zapytałam przypadkowo spotkanego staruszka, jak dojść do mojego domu. Powiedziałam mu dokładny adres, a on tylko pokazał palcem na tabliczkę dwa metry od nas. O, moja ulica!
Duff
Z wyraźnym rozczarowaniem na twarzy wróciłem do Hellhouse'a. Od razu spotkałem się z kpiącym uśmiechem Axla.
- Nie dała ci dupy? - zapytał.
- Duff, jak mi przykro! - zawołał Steven, a po chwili zaśmiał się głośno.
- Spierdalajcie – mruknąłem. Usiadłem na kanapie i sięgnąłem po butelkę wódki, z której pociągnąłem kilka dużych łyków.
- Oo, Blondasek się obraził – powiedział Stradlin, robiąc smutną minkę. Zgromiłem go spojrzeniem.
- Gdzie Slash? - zapytałem, nie zwracając uwagi na ich głupie komentarze.
- Będziesz się zadowalał Hudsonem? - zaśmiał się Rudy – wyszedł do Rainbow.
- I kurwa, na mnie nie poczekał – mruknąłem, wstając z rozwalającej się kanapy. Czym prędzej wyszedłem z meliny. Szedłem szybkim krokiem, nie patrząc przed siebie. Nie zwracałem uwagi na ludzi, którzy darli się na mnie, za każdym razem jak trąciłem ich ramieniem. W końcu dotarłem do baru. Pchnąłem szklane drzwi i skierowałem się do stolika przy którym siedział Slash. Usiadłem na krześle, zapaliłem papierosa i wypiłem kilka łyków z butelki Danielsa, stojącej przed mulatem.
- A tobie co? - zapytał głupio, a ja spojrzałem na niego porozumiewawczo – aaa... Dała ci kosza? Znam na to sposób – powiedział, wstając. Uśmiechnąłem się do niego i razem wyszliśmy z Rainbow, kierując się do Whisky A Go Go.
Eh... Co mogę powiedzieć o tym rozdziale... Krótki, taki popierdolony w sumie. Nie podoba mi się za specjalnie. Mam coraz mniej czasu, żeby ogarnąć bloga, wiecie... SZKOŁA. GRR.
Speszyl tenks for Marysia za MALUTKĄ pomoc. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła, noo ;_; <3
I przypominam - wpisywać się do "Informowanych" C:
Duff... Duff... Duff... To imię krąży mi ciągle w głowie i nie mogę się skupić na nauce. Ciągle przed oczami mam uśmiech wysokiego blondyna, a w głowie oprócz jego imienia huczy mi „Ślicznie wyglądasz”, które powiedział. Po głowie chodzi mi też "ZAKOCHAŁAŚ SIĘ", które Janie mówi na każdej przerwie. To chore. Nie można się przecież zakochać od tak! Trzeba kogoś poznać, porozmawiać z nim... Nie można się zakochać tylko na kogoś patrząc! Nie można, prawda? Niech mi ktoś powie, że nie! Nauczycielka podeszła do mnie i zaczęła coś tłumaczyć, chociaż i tak nic nie rozumiałam. "Coś tam coś tam, równoległe do prostej c, coś tam coś tam, obliczenia, coś tam coś tam, duff".
- Jaki Duff? - Spytałam tępo nauczycielki, a ona pacła się otwartą dłonią w czoło.
- O czym ty myślisz, dziewczyno? Jedynka za pracę na lekcji – powiedziała zrezygnowana i zasiadła za biurkiem. Wszystkie oczy były zwrócone na mnie. Brian, który siedział obok mnie uśmiechnął się porozumiewawczo, a Janie, której nauczycielka kazała usiąść z przodu szepnęła "Zakochałaś się".
Broń boże nie jestem agresywna, ale mam jej ochotę skręcić kark.
Duff
Otworzyłem oczy. Pierwszy raz od wieków spałem na łóżku, dość niewygodnym jeśli mam się czepiać. W naszej melinie, to jak los na loterii – inni śpią na podłodze, a ty jak skończony kutas, olewasz przyjaciół i rozkładasz się na łóżku. Tylko, że nad moją głową ktoś dyndał, co było dość niepokojące...
- Wstaawaaj... - szepnął miło ów ktoś, smyrając mnie włosami po twarzy. Uśmiechnąłem się lekko, przypominając sobie swój sen.
- Maggie? - spytałem, po czym ktoś splunął mi na twarz.
- Jaka Maggie, kretynie? - zaśmiał się Axl, a ja wycierałem twarz szmatką – Jakaś dobra dupa? - przysiadł koło łóżka i poruszył zabawnie brwiami.
- No... Ee... - zastanawiałem się co powiedzieć. Czy określenie „Dobra dupa” pasuje do Mag? Nie. Ale czy Axl zna inne określenia dotyczące dziewczyn? Również nie.
- A spierdalaj – powiedziałem i spróbowałem wstać z łóżka, ale ponieważ musiałem zrobić wymach żeby się podnieść, to moje piękne kolano spotkało się z twarzą rudzielca. Coś gruchnęło, Axl zatoczył się do tyłu. Zacząłem się śmiać.
- Złamałeś mi nos, chuju! - wrzasnął, a ja znowu ryknąłem śmiechem. Założyłem kowbojki i wyszedłem na dwór. Z braku bardziej konstruktywnego zajęcia, odpaliłem papierosa i ruszyłem przed siebie. To znaczy... Pod szkołę, do której chodzi Maggie. Po piętnastu minutach stałem już przy bramie i paliłem trzeciego z kolei papierosa. W końcu zadzwonił dzwonek, a w drzwiach szkoły zrobił się tłok. Nie zwracałem już uwagi na cheerleaderki, w krótkich spódniczkach, gdyż ze szkoły wyszła Mag ze swoją koleżanką. Po chwili dołączył do nich jakiś chłopak, którego widzę w ich towarzystwie pierwszy raz. Wzrok owego chłopaka padł na mnie. Mruknął coś do brunetki, a ona również zwróciła na mnie uwagę. Powiedziała coś do Maggie, poklepała ją po ramieniu i przechodząc obok mnie, razem z chłopakiem, skierowali się na drugą stronę ulicy. Blondynka niepewnie szła w moją stronę. Uśmiechnąłem się do niej, próbując ją lekko zachęcić, ale mi nie wyszło, więc sam do niej podszedłem.
- Cześć – powiedziałem wesoło, na co dziewczyna spłonęła jeszcze większym rumieńcem.
- Hej – uśmiechnęła się lekko, przez co mogłem zobaczyć w jej policzkach urocze dołeczki. Pedalisz, McKagan...
Walisz Stary. No dawaj! Nigdy nie wstydziłeś się żadnej dziewczyny! Weź się w garść, facet! Dobra, odważny Duff dobrze gada. Kobiety lubią jak się robi pierwszy krok, nie?
- Podobasz mi się. Chciałabyś pójść do kina, potem do mnie... Czy coś... - Przeczesałem dłonią włosy, żeby wyglądało to tak, jakbym się nie stresował. Tak na serio to lałem po nogawce.
A Maggie co? Nic. Naprawdę, oparła się urokowi słynnego Duffa McKagana Podrywacza Dziewic. Po prostu zarumieniła się, wyjąkała coś niezrozumiałego i sobie poszła. Tyle ją widziałem. Minęło 20 sekund zanim zorientowałem się, że dziewczyna przede mną nie stoi, a ja zrobiłem z siebie kretyna. Dała mi kosza. No normalnie, dała mi kosza! Pierdole.
- Ale poczekaj! Co powiedziałaś? Zgodziłaś się, tak? - Zawołałem za nią, robiąc z siebie jeszcze większego debila.
Maggie
Umieram. Umieram i w dodatku nie wiem gdzie jestem. Zaprosił mnie do kina. Powiedział, że się mu podobam. GDZIE JA JESTEM?!
Usiadłam na krawężniku i przymknęłam powieki. No i czemu uciekłaś? Ta... nie dość, że uciekłam przed kolesiem w którym się zakochałam, najprawdopodobniej z wzajemnością, to jeszcze nie mam pojęcia gdzie się znajduje, bo orientacje w terenie to ja mam kiepską.A zamiast zastanawiać się jak wrócić do domu, ja myślę o idiocie który nie potrafi powiedzieć głupiego "Co tam, co słychać, co porabiasz" tylko od razu zaprasza do siebie! Zero romantyzmu, wyobraźni, czegokolwiek! A jak się słodko uśmiecha... Nie, dość! Wstałam szybko i zapytałam przypadkowo spotkanego staruszka, jak dojść do mojego domu. Powiedziałam mu dokładny adres, a on tylko pokazał palcem na tabliczkę dwa metry od nas. O, moja ulica!
Duff
Z wyraźnym rozczarowaniem na twarzy wróciłem do Hellhouse'a. Od razu spotkałem się z kpiącym uśmiechem Axla.
- Nie dała ci dupy? - zapytał.
- Duff, jak mi przykro! - zawołał Steven, a po chwili zaśmiał się głośno.
- Spierdalajcie – mruknąłem. Usiadłem na kanapie i sięgnąłem po butelkę wódki, z której pociągnąłem kilka dużych łyków.
- Oo, Blondasek się obraził – powiedział Stradlin, robiąc smutną minkę. Zgromiłem go spojrzeniem.
- Gdzie Slash? - zapytałem, nie zwracając uwagi na ich głupie komentarze.
- Będziesz się zadowalał Hudsonem? - zaśmiał się Rudy – wyszedł do Rainbow.
- I kurwa, na mnie nie poczekał – mruknąłem, wstając z rozwalającej się kanapy. Czym prędzej wyszedłem z meliny. Szedłem szybkim krokiem, nie patrząc przed siebie. Nie zwracałem uwagi na ludzi, którzy darli się na mnie, za każdym razem jak trąciłem ich ramieniem. W końcu dotarłem do baru. Pchnąłem szklane drzwi i skierowałem się do stolika przy którym siedział Slash. Usiadłem na krześle, zapaliłem papierosa i wypiłem kilka łyków z butelki Danielsa, stojącej przed mulatem.
- A tobie co? - zapytał głupio, a ja spojrzałem na niego porozumiewawczo – aaa... Dała ci kosza? Znam na to sposób – powiedział, wstając. Uśmiechnąłem się do niego i razem wyszliśmy z Rainbow, kierując się do Whisky A Go Go.
Eh... Co mogę powiedzieć o tym rozdziale... Krótki, taki popierdolony w sumie. Nie podoba mi się za specjalnie. Mam coraz mniej czasu, żeby ogarnąć bloga, wiecie... SZKOŁA. GRR.
Speszyl tenks for Marysia za MALUTKĄ pomoc. Nie wiem co bym bez ciebie zrobiła, noo ;_; <3
I przypominam - wpisywać się do "Informowanych" C: