piątek, 9 listopada 2012

EPILOG



Carrie



Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Byliśmy razem kilka dobrych lat, a on tak po prostu mnie zdradził. Obiecywał, przysięgał... Ale zrobił to. Poszedł do Rainbow po jakiejś małej sprzeczce, jak zawsze. Tylko, że tym razem wrócił najebany w trzy dupy, umazany cały szminką. Niby to nic, ale jak jechało od niego na kilometr damskimi perfumami... Dla naszej dwuletniej córeczki to był wielki cios, kiedy musiałam ją zabrać z domu jej ojca. W końcu zdecydowaliśmy się na rozwód.





Niska blondynka pochylała się nad biurkiem. Miała podpisać jedną umowę, jeden świstek. Podświadomość mówiła jej „zrób to!”, jednak serce podpowiadało inaczej. Jej wzrok z papieru przeniósł się na wysokiego blondyna, który stał nad nią i uważnie przypatrywał się jej czynom. Ich spojrzenia się spotkały. W jego oczach widziała wszystko. Żal, smutek, a przede wszystkim miłość. Ona również go kochała, ale to co jej zrobił już ją przerosło. Przyłożyła jeszcze raz drżącą rękę do papieru i przełknęła głośno ślinę.
- Jak pani jest niezdecydowana, może pani przyjść później – odezwała się urzędniczka z lekkim, wymuszonym uśmiechem.
Carrie spojrzała na nią, a potem szybko podpisała się w wyznaczonym miejscu i czym prędzej wyszła z sali. Zaraz po niej wybiegł wysoki blondyn.


Gdybym tylko wiedziała, że on wpadnie w taką depresję, nigdy bym nie podpisała tego papieru. Nigdy nie wzięłabym rozwodu z nim. Po całym tym incydencie wyprowadziłam się razem z naszą córką – Sophie, do mojego starszego brata Max'a. Tydzień później dowiedziałam się, że ponownie zaszłam w ciążę.




Wyszła ze szpitala, trzymając w ręce czarno-białe zdjęcie. Przypatrzyła się jeszcze raz. 6 tydzień. Z jej oczu pociekły łzy. To niemożliwe. Dopiero co trzy tygodnie temu się z nim rozstała. Usłyszała z daleka swoje imię, a potem obok niej pojawił się dość wysoki chłopak z kręconymi włosami.
- Carrie, wszystko w porządku? Co ty tutaj robisz? Coś się stało? - przyjrzał się jej uważnie, a ona nic nie mówiąc wtuliła się w niego, wybuchając głośnym płaczem.
- Slash... Jestem w ciąży... Z nim, w ciąży – wyszeptała i jeszcze mocniej go objęła.
- Wszystko będzie dobrze – wymruczał tylko i pocałował w czubek głowy.



Slash wtedy bardzo dużo mi pomagał, chociaż miał dużo na głowie. Musiałam przeczekać tydzień, aby uwierzyć w to, że zaszłam z nim w ciążę i, żeby móc cokolwiek powiedzieć. Jednak w ten sam dzień, w który chciałam mu to powiedzieć i co ważniejsze, dać mu drugą szansę zadzwonił telefon, który odmienił całe moje życie. Chodziło o niego. Przedawkował.
Od tamtego czasu minęło już dwadzieścia lat. Sophie niedawno urodziła synka, którego nazwała Andrew. Jest na studiach medycznych, z czego jestem bardzo dumna. Duff zawsze chciał zostać lekarzem, ale jego matka nie miała pieniędzy by opłacić mu tak drogie studia.
Nasza druga córka – Michelle powoli kończy szkołę. Zastanawia się teraz jaki wybrać kierunek, co nie idzie jej łatwo. Jest zdecydowanie bardziej zbuntowana. Wyglądem przypomina matkę, a charakterem i przede wszystkim wzrostem (bo 179 cm wzrostu, to nie tak mało, prawda?) jest jak Duff. Robi wszystko, by wyglądać jak swój ojciec. Ma nawet taki sam tatuaż na ramieniu. No i bardzo często odwiedzam komisariat, w poszukiwaniu mojej 19-letniej córki.
Ja... Hmm... Na pewno już nie będę w związku. Życie nauczyło mnie, że prawdziwą miłość ma się tylko jedną. Przynajmniej w moim przypadku. Mimo że już go nie ma, ciągle będę go kochać. Teraz jestem szczęśliwą, samotną matką i babcią, i chyba to się już nie zmieni.
A Duff? Sądzę, że teraz pije sobie drinka z Morrisonem albo wywija na parkiecie z Janis Joplin. Tęsknie, ale co poradzić? Czasu nie cofniemy, trzeba żyć przyszłością.




Michael Andrew McKagan
ur. 05.02.1962 zm. 19.07.1991
Rest In Peace




- Wiedziałam, że tutaj cię znajdę – mruknęła Michelle siadając obok. Wpatrywała się w nagrobek, swoimi dużymi niebieskimi oczami. Michie to naprawdę piękna dziewczyna, gdyby nie jej piercing... Mi się osobiście nie podoba, ma za dużo kolczyków. W nosie, w wardze dwa, na uszach po pięć i dwa w brwi.
Ma cienkie, platynowe włosy, z czego pół wygolone, co również nie przyjęłam pozytywnie. Cerę ma strasznie jasną, można by powiedzieć, że ktoś wysypał na nią mąkę. Wielkie niebieskie oczy, delikatne rysy twarzy, mały zgrabny nos i pełne, jasne usta. Ubrana w luźny t-shirt z Iron Maiden, czarne poprzecierane rurki, brudne glany i pełno dodatków jak nieśmiertelniki czy pieszczochy.
- Idziemy do domu? Soph dzwoniła, że dzisiaj przyjedzie z Andym – powiedziała, patrząc na mnie – co jest?
- Nic, nic... - mruknęłam, wstając. Obie szybko wyszłyśmy za bramy cmentarza.




No i mamy piękny, wspaniały koniec.
I teraz chyba trzeba wszystkim zadedykować, nie?
Marysia - nie raz mi pomagałaś, za co ci bardzo dziękuję i mimo 24356342354 kilometrów, kocham cię jak siostrę :3
Julcze - ty jesteś po prostu całym moim światem i to ci powinno starczyć. Dziękuję, że jesteś <3
Beata - tobie wyjawiłam mój największy sekret. W końcu mogłam się tym z kimś podzielić i dziękuję, że mnie wysłuchałaś. I, że pomagałaś tyle razy <3 Najlepsza groupie EVER.
Scarlett - żono moja, serce moje <3
Hipnotyzer - nie wiem, czy czytasz tego bloga jeszcze, ale w jednym z rozdziałów pomogłaś mi maksymalnie i bardzo ci za to dziękuję <3
Tomek - jedyny facet jaki to czyta, szacun! :D
Oliwia - niby na początku komentarze na blogach, a potem przez Ołuffki poznałam cię bardziej i się cholernie z tego cieszę :3
Lizelotta - Ten twój list i zespół Duff&Duff rozwalił mnie na części <3
Iza - dzięki za to, że masz krzywy ryj, mogę się z kogoś ponabijać XD a tak na serio, BEST FRIEND FOEWA
Gosia - A masz dedyka, a co! XD
Nikodem - ah, te twoje tłuste włosy <3
Babcia - Bo babcią jest <3 Sumi, kocham cię <3
Wszyscy czytelnicy - bo było was dużo, dużo, dużo! I czytaliście te moje marne wypociny i znosiliście moje humory i komentowaliście... Wielbię was, serio :3
No to... To już koniec no nie? 

17 komentarzy:

  1. Kosmie nie zadedykowałaś <3
    W ogóle to DEDYKACJA <3 Jeżu, dzięki serio. I jestem pierwsza, znaczy dedykacja dla mnie jest pierwsza (Pewnie to nie ma znaczenia, ale co tam, dla mnie ma!) <3
    A płaczcie sobie że Duff nie żyje, ja się cieszę. Nie żebym gościa nie lubiła, absolutnie, bo Duffiaczek to Duffiaczek, nie? Trza kochać. Ale ja tam lubię jak ludzie umierają.
    Jestem dziwna
    No coś ty?
    No i super.
    Rozdwojenie jaźni XD
    Nieważne
    W każdym bądź razie: to koniec. Fajnie było, ba! Było wspaniale! Nothing lasts forever, nie? :D
    Zobaczysz, jeszcze tu wrócisz, w każdym bądź razie nie ma co się zegnać :D

    OdpowiedzUsuń
  2. NO KURDE NIE. NIE WIERZĘ W TO CO CZYTAM. KURDE. KURDE. KURDE. NIEEEEEEEEE. ;___________________________________________________________________________________________________;
    ŻAŁOBA. TYLE PRZEGRAĆ. JEDEN KURDE Z NAJLEPSZYCH BLOGÓW A TU KURDE TAKIE COŚ?! ;_________;
    TO TYLKO SEN. TO TYLKO SEN.
    Dobra, nie sen.
    Odwala mi. ._________________________.
    Uśmierciłaś Duffa? Kochaną Żyrafę Duffa? Niee. ;__;
    Mogłaś kurde chociaż go w więzieniu zamknąć za zabicie Axla, czy coś. Bo mu ukradł wódkę, albo coś w tym stylu. Ale zabijać Duffa?! ;____;
    Kiedyś Cię kurde znajdę i wrócisz do pisania. Dostaniesz tyle weny, że jprdl. I buuum. Albo kurde na Fejsbuku Cię zaatakuję i też będzie git. I wszyscy będą się cieszyć. Będzie pogo dzieci szczęścia i ogólnie będzie naaaajsuuuuu.
    Tak więc, jak wcześniej pisałam - żałoba. ;_____;

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja...właśnie nadrabiałam ostatni rozdział, już miałam pisać komenta za zaległości i tak w przerwie weszłam sobie na bloggera. Patrzę, a tu "Epilog". Mówię sobie jak to kurwa...? Dwa rozdziały wcześniej tak cholernie się cieszyłam, że Carrie i Duff są tacy szczęśliwi i w ogóle. Potem rozwód. Przeżyłam prawdziwy dramat psychiczny. Ciąża, druga ciąża i...przedawkowanie. No mnie się osobiście płakać chce na samo wspomnienie o tylu wieczorach spędzonych na czytaniu Twojego opowiadanka. To było tak piękne, cudowne i zajebiste, że inaczej tego nie potrafię nazwać. Do tego tyle wzruszających, słodkich i dramatycznych momentów... :<
    Epicki koniec. A dopiero co czytałam jak to się poznali w Seattle. Duff i jego zdrada - to mnie zmiażdżyło.

    No ale żeby już nie przedłużać tego komentarza, który i tak jest bez ładu i składu to powiem tylko, że będę cholernie za tym tęsknić! :< I chyba przeczytam jeszcze raz, dwa...ewentualnie siedem.

    Kocham Cię i czekam na kolejne, równie piękne opowiadanie! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde! Jak dodałam komentarz to zapomniałam jeszcze wspomnieć o paru istotnych faktach, które tak podziałały na moją wyobraźnię, że kurwajapierdole.

      Po pierwsze: nie wiem dokładnie, czy w poprzednim lub jeszcze wcześniejszym rozdziale stworzyłaś tak zajebistą odsłonę Axla, że aż mi szczęka opadła. A mianowicie jego ponowne powitanie Carrie w mieszkaniu :D No to było po prostu genialne!

      Po drugie: Slash i Victoria! *__________* orzesz w mordę! Jak tylko ujrzałam to zdj. Joan w bohaterach to automatycznie idealnie odtworzyłam ich sobie w wyobraźni! Tak mi do siebie pasują, że nic nie zaburzy mojej cudnej wizji. A tak z innej strony to wspaniale, że pomagał Carrie w tych wszystkich trudnych chwilach. Miałam cichą nadzieję na jakiś mały romans, ale potem pojawiła się Soph i Vicky, więc wszystko ułożyło się genialne <3

      Po trzecie Tommy i jego problemy z ojcem, Megan i jej troska - to było już dawno, ale tak jakoś utkwiło mi w pamięci.

      No i jeszcze Michelle! *___* nawet nie wiesz jak mi się nagle ciepło na sercu zrobiło! <3 ten jej wizerunek, upodabnianie się do ojca, tatuaż i wszystko, połączyło się w tak uroczą całość, że na samą myśl o tej postaci szczerzę się do monitora jak idiotka :D

      Sophie - studia medyczne, ułożona, synek Andrew *____* nic dodać, nic ująć.

      A na koniec moja kochana Carrie - cudowna, silna, wierna i ogólnie zajebista.

      No teraz to już wszystko.

      Usuń
  4. Nienawidzę Cię, ty mały wredny skurwysynu.
    Żyłem tym, a ty tak łatwo mi to odebrałaś i jeszcze Duff zdechł ;c Nie no, ja tez zdechnę. PISZ TO KURWA ;___;

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakby samolubnym byłoby nie napisać tu komentarza, tylko dlatego, że mi smutno, bo się skoczyło. Z natury jestem samolubna, ale zrobię dla ciebie, kochana pani McKagan taki tam wyjątek... Tak więc po pierwsze... Ja nie wiem czy ci kiedykolwiek to wybaczę! Tyle wątków do rozwinięcia, miało być tak pięknie, a tu.... No przyznaję - opisane pięknie - zajebiste jak nic, ale dlaczego Matko Agrestańska, do jasnej Pektyny zdechłaś Duffa! Wiesz jak smutno! I dlaczego ich rozwiodłaś! (hyhy, jak to brzmi). Okej, rozumiem przecież... Byłoby wtedy takie se, mdłe, ale i tak happy end byłby wspaniały! Slash i reszta chłopaków się z dupy wzięła, nie wiadomo co, jak, ale przecież my jesteśmy Agrestanki (yeah!), więc się jakoś tam domyślimy, nie wolno wątpić w naszą wyobraźnię! Axl *__* - oczywiście wspaniale, ale dlaczego mu jakiejś dziewczyny nie dałaś? Szczenśliwy by był, a nie się do Carrie kleił. No właśnie... Kurdę, Carrie taka jakaś nieczuła wyszła. A Duff się trosz skurwił wtedy, no ale.... No sorry, ja też bym. W SUMIE TO NIC NIE WIEM NIE OGARNIAM MATKO CO TY ROBISZ Z MOIM ŻYCIEM ŻE MI SIĘ WSZYSTKO PIEPRZY?
    Kocham cię i mam taką głęboką nadzieję, że będziesz coś jeszcze pisać. Jak nie teraz, to chociaż w wakacje. Tak, więc postawimy dla ciebie świeczki. Będzie wena! ^.^
    Siostrzyczka :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Umarłam. Beczę. Ryczę tak głośno, że matka pytała o co chodzi i jej nie odpowiedziałam. Jak mogłaś uśmiercić Duffy'ego? Rozbeczałam się bardziej, gdy przeczytałam nekrolog. T__________T
    Pisz to... ja chcę zmartwychwstania McKagana! ;___;

    OdpowiedzUsuń
  7. nie wiem co mam napisać, no po prostu nie wiem... zatkało mnie. dlaczego taki koniec? dlaczego się pytam? nie dość, że kończysz pisać, wstawiasz epilog to jeszcze taki? litości...
    kurwa no aż nie mogę po prostu w to uwierzyć, ze nie będzie tu więcej nowej notki...
    odnośnie rozdziału, moze to głupio zabrzmi, ale napisany jest rewelacyjnie, co prawda szkoda, ze to tak szybko się wydarzyło no ale rozumiem, brak czasu.
    eh... ;(
    tylko proszę, nie kasuj tego bloga...

    OdpowiedzUsuń
  8. Trochę chamsko, ale zgadzam się z męską cipką komentującego bloga ;d
    Zabrałaś mi ulubionego bloga, teraz masz napisać nowego, bo zaczynam przez ciebie wypożyczać dziwne książki z biblioteki szkolnej.

    OdpowiedzUsuń
  9. kurwa, poryczałam się. dziękuję Ci, żono i też chcę znać sekret. ;___;

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeśli lubisz opowiadania o Guns N' Roses może moje Cię zainteresuje. Serdecznie zapraszam na: http://used-uphas-beens.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem! Nadrobiłam iii... jeny... kilka razy miałam łzy w oczach, kluchę w gardle... oni byli idealni! Nie wierzyłam w to jak czytałam, że Duff ją zostawił, wyjechał do LA, ale później znowu się spotkali, dzieci, to wszystko... i taki smutny koniec... nie takiego się spodziewałam, ale i tak go kocham! Kocham każdego bohatera tutaj, ale trochę żałuje, że nie było nic dalej o Diego, Rogerze i innych. Będziesz pisać coś jeszcze? *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam pomysł, ale nie mam czasu. Sądzę, że może zacznę coś pisać podczas przerwy świątecznej, ale nie jestem pewna.

      Usuń
  12. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. RZAL. ;______________;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żartujesz sobie ze mnie. Czysta kpina.
      Myślałam, cholero, że żartujesz z tym końcem opowiadanie, a tu takie coś.
      Jestem załamana, najlepsze opowiadania się kończą, nie, że coś, ale kurwa jest mi przykro.
      ***
      Duff umarł. Carrie się z nim rozwiodła, za jedną zdradę. Myślę, że robiła to pod presją, wpływem emocji, bo ja - jeśli bym na prawdę kochała - wybaczyłabym to.
      Michelle jest fajna. Mamy wspólną cechę - obie lubimy kolczyki. Czuję, że gdyby istniała na prawdę, byłaby moją bratnią duszą, a co!
      Cieszę się, że Soph ułożyło się życie. Ma męża, dziecko, pewnie ładny domek. Marzenie każdej kobiety, nie? Mieć takiego kochającego męża, który wita pocałunkiem, piękne, zdrowe dziecko. Haha, rozmarzyłam się.

      Szkoda, że już kończysz. Wybacz te 'rzale' na górze, ale to był taki impuls. Wciąż nie mogę uwierzyć, że to koniec.
      Mam nadzieję, że będziesz coś pisać np. w weekendy, ferie. :)

      Pozdrawiam cię <333

      Usuń
    2. Oczy mnie bolą od tych "rzali" ;________;
      BĘDZIESZ MI ZA OKULISTĘ PŁACIĆ.
      Ej, smutno mi się robi, jak tak piszecie, że wam smutno ;-; Czuję się winna :C

      Usuń
  13. JAK MOGLAS ZABIC DUFFA ?! ;____;
    JAK ONA MOGLA WZIASC ROZWOD ?! KURWA MAC NIE MOGE... MUSIALAS TO TAK SKONCZYC ?! ZABIJE SIE. WYSKOCZE PRZEZ OKNO CZY CO TAM JESZCZE ISTNIEJE ...

    OdpowiedzUsuń