sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 3


Maggie

- Ale ty głupia jesteś!
- Zamknij się, Janie! - krzyknęłam zdenerwowana. Brunetka stała naprzeciwko mnie z założonymi rękoma.
- Przecież cię zaprosił! Mogłaś się zgodzić!
- Ja go nawet nie znam! To, że mi się podoba to inna bajka. A jakby mnie wykorzystał? Nie wygląda na grzecznego – powiedziałam cicho, a brunetka wywróciła oczami.
- A jak chcesz go niby poznać, hmm? - zapytała, a ja umilkłam. Było to bardzo dobre pytanie, na które nie umiałam odpowiedzieć.
- A może w ogóle go nie poznawać? - odezwałam się po paru chwilach, a Janie spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Co ty... - zaczęła, a po chwili podeszła do mnie, złapała mnie za ramiona i potrząsnęła mną – Ty jesteś pojebana! Ty nawet nie wierzysz w to, co mówisz! Przecież on ci się podoba! Podobają ci się jego suche, brudne i zniszczone włosy przypominające siano! Podobają ci się jego zaćpane oczy! Jego zapijaczony uśmiech! Sposób w jaki patrzy na ciebie! To co ty do cholery pierdolisz?! - wydarła się na mnie, a ja stałam jak wmurowana w podłogę, patrząc na nią z szeroko otwartymi oczami. Po chwili brunetka puściła mnie, odetchnęła głęboko i uśmiechnęła się uroczo – Tak więc... Radzę ci, jako dobra przyjaciółka, pogadać z nim, umówić się. A jak coś będzie źle, zawsze możesz go olać, prawda? - powiedziała przymilnie, a ja stałam w tej samej pozycji. Jako, że nie byłam w stanie wykrztusić z siebie słowa, pokiwałam głową. Co to było?


Duff

- Axl, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł – jęknąłem, kiedy Rudzielec ciągnął mnie w stronę kwiaciarni.
- Ja wiem co dobre, zamknij mordę – powiedział Rose, uśmiechając się pod nosem.
- I co? Myślisz, że jak dam jej jakiegoś chwasta to od razu się zgodzi? Dała mi kosza, Rose, już nic nie poradzę... - mruknąłem, a po chwili poczułem jak dostaję w ryj – Co ci odpierdala?!
- Jesteś słaby, McKagan. Gorzej niż Slash na haju – zaśmiał się. Tak kurwa, bardzo śmieszne. - Znalazł się, mądrala.
- Ja coś wiem o kobietach, przypominam ci, że z Erin już jesteśmy prawie rok – powiedział i wepchnął mnie do budynku. Rozejrzałem się. Chwasty. Chwasty. Chwasty. Spojrzałem na starszą kobietę, która badawczo przyglądała się mi i Axlowi. Uśmiechnąłem się lekko, a po chwili usłyszałem niski głos wiewióry:
- Dzień dobry. Widzi pani, mój kolega się zakochał w takiej jednej, ślicznej dziewczynie, tylko tak jakby trochę zjebał i laska dała mu kosza. Mogłaby pani mu pomóc wybrać jakiegoś ładnego, niedrogiego kwiatka? - zapytał przymilnie, a kobieta przytaknęła. Rudy wcisnął mi w rękę dziesięć dolców – Masz, zaszalej! - powiedziawszy to, wyszedł na zewnątrz. Znowu spojrzałem na kobietę, która uśmiechnęła się.
- Jak ma na imię? - zapytała.
- Maggie – mruknąłem, szczerząc się.
- Ładnie – powiedziała i rozejrzała się po sklepie. Poszła na zaplecze, a po chwili wróciła z różą.
- Masz Dzieciaku, żeby ci się w końcu poszczęściło – powiedziała z ciepłym uśmiechem i podała mi kwiatka.


Maggie

Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek, szybko wyszłam z klasy biologii i skierowałam się do drzwi szkoły. Nie zwracałam uwagi na krzyki Janie, że mam poczekać, bo ostatnio mam dosyć jej gadania. Ciągle krytykuje moje zachowanie, co mi się nie podoba. Zbiegłam po schodkach przed głównym wejściem i już miałam iść, kiedy GO zobaczyłam. Opierał się o mur. Miał spuszczoną głowę i różę w dłoni. Nie zauważył mnie. Mam go zawołać? Olać? Podeszłam do niego powoli, a on w końcu podniósł głowę i się uśmiechnął.
- Cześć – powiedziałam z uśmiechem.
- Cześć – zaśmiał się – Bo... Pomyślałem trochę i... I nie umiem zapraszać dziewczyny na randki, wiesz? - znowu się zaśmiał i wyciągnął w moją stronę dłoń, w której miał kwiat – Może teraz dasz się zaprosić, chociaż na kawę?
W jednej chwili spłonęłam rumieńcem. I co, znowu mam go olać? Przecież się stara... Po chwili pokiwałam twierdząco głową.
- Zgadzasz się? - zapytał rozpromieniony.
- Tak – powiedziałam cicho i powoli wyciągnęłam różę z jego dłoni – dziękuję, jest śliczna.
- Dla pięknej dziewczyny należy się piękny kwiat – zaśmiał się pod nosem, a ja spłonęłam jeszcze większym rumieńcem – W sobotę o trzeciej? - pokiwałam twierdząco głową – będę czekał w parku, tutaj przy szkole, okej? - kolejne przytaknięcie – To... Do zobaczenia – powiedział i wyszedł za mury szkoły. Stałam w miejscu i patrzyłam na różę. W końcu poczułam jak na moim ramieniu ktoś się uwiesza. Podniosłam głowę i zobaczyłam uśmiechniętą brunetkę.
- Zgodziłaś się?! - zawołała, a ja pokiwałam twierdząco głową. Nagle cała złość i inne negatywne emocje, wywołane przez Janie i jej nadpobudliwość, zniknęły. Pisnęłam głośno i przytuliłam zaskoczoną brunetkę.
- Zgodziłam się! - krzyknęłam skacząc w kółko. Janie zaczęła się śmiać i obie zaczęłyśmy się drzeć. Debilki...


***


- Co chcesz ubrać? - usłyszałam pytanie Janie, która siedziała u mnie na łóżku.
- Nie wiem... - mruknęłam i ponownie zaczęłam grzebać w szafie. Po chwili przysiadła się do mnie brunetka. Wyciągnęła z szafy czarną, rozkloszowaną spódniczkę do połowy uda i biały top z Led Zeppelin. Wstała, rozłożyła ciuchy na łóżku i spojrzała na mnie.
- Podoba mi się – powiedziałam wstając – Tylko, czy muszę mieć taką krótką spódniczkę? Mam dłuższe.
- Musi być ta! Musisz pokazać swoje nogi! - zawołała z uśmiechem. Wywróciłam oczami.
- No dobra – mruknęłam cicho – Mam przymierzyć? - zapytałam, a Janie przytaknęła. Westchnęłam, wzięłam ubrania i poszłam do łazienki, w której szybko się ubrałam. Spojrzałam w duże lustro. No... Nie jest tak źle. Wróciłam do pokoju, a brunetka, która siedziała na łóżku szybko wstała i podeszła do mnie.
- Ja to mam talent, no nie? - zapytała z szerokim uśmiechem, a ja przytaknęłam – Buty... - mruknęła cicho i zbiegła na dół, a po chwili wróciła. Podała mi buty na dziesięciocentymetrowym obcasie. Spojrzałam na nią zaskoczona.
- Janie, ja nie umiem w tym chodzić!
- Daj spokój, przecież nie są wysokie – powiedziała – Załóż – założyłam buty i wstałam z łóżka lekko się chwiejąc. Przeszłam przez pokój, a brunetka zaśmiała się.
- Wyglądasz jakbyś miała skurcz w nogach – zawołała i ponownie wybuchła śmiechem.
- Nie wiem co jest w tym takiego śmiesznego – mruknęłam, siadając na łóżku.
- O nie... Ja cię nauczę! - wykrzyknęła radośnie. Westchnęłam głośno. Teraz się zacznie...





Witam Was ponownie! :D
Tak wiem... ILE MOŻNA CZEKAĆ? Przepraszam, nie miałam czasu, weny i chęci żeby cokolwiek coś napisać ;_; 
 
Rozdział jest... Moim zdaniem nie za dobry (I CHOLERNIE KRÓTKI), ale przynajmniej coś wstawiłam, nie? XD
Może wstawię jeszcze przed świętami dodatek (tak, będzie w nim nasze kochane dziecko, które pytało rodziców "Co to jest seks?"), a jak mi się nie uda, to wstawię po świętach. C:
Czytelniku. Jeśli czytasz, to napisz jakiś komentarz, może być nawet nie długi, byleby był. Możesz mi nawet napisać na fejsiku, gadu, że przeczytałaś, że Ci się podoba albo, że Ci się nie podoba i co Ci się nie podoba.
Przypominam o wpisywaniu się do zakładki "INFORMOWANI". C: 
Więc tego... Radosnych (czemu radosnych? Pan od religii mówił, że nie można mówić "wesołych", bo wesoło to może być w cyrku) Świąt! :D