sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 7


Carrie
Nie wiedziałam co się dzieje. Kiedy ten człowiek mnie puścił, upadłam. Nie wstawałam i nagle przed moją twarzą zobaczyłam zmasakrowaną twarz Duffa. Patrzył na mnie, oczy miał szeroko otwarte. Pisnęłam głośno i poderwałam się z ziemi. Byliśmy sami. Dopiero po chwili zauważyłam, że McKagan krwawi. Całą koszulkę miał zakrwawioną. Ukucnęłam przy nim i położyłam sobie jego głowę na kolana. Oddychał ciężko i trząsł się. Zaczęłam wołać o pomoc. Chciałam spojrzeć w jego oczy, ale uciekał wzrokiem.
- Duff – zaszlochałam cicho – Duffy... Spójrz na mnie.
- Boli – wyszeptał, łapiąc się za klatkę. No tak, nie pomyślałam. Zdjęłam z siebie kurtkę, a potem koszulkę i przyłożyłam do rany. Wcale nie obchodziło mnie to, że byłam w samym staniku i to ze zmasakrowaną twarzą. Teraz liczyło się tylko jego życie – Carrie, zimno mi – zaszlochał cicho.
- Shh.. spokojnie skarbie, zaraz wszystko będzie w porządku – powiedziałam i zaczęłam znowu wołać o pomoc. Po chwili usłyszałam kilka głosów, które śpiewały London Calling. Wyłapałam głos Arthura i Diego. Zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej. Zobaczyłam, że Duff zamyka oczy.
- Duff – poklepałam go leciutko po policzku – Duff, nie zamykaj oczu! McKagan! Nie! Proszę Cię nie zamykaj oczu – darłam się do chłopaka, który leżał i nie oddychał. Rozpłakałam się jeszcze bardziej – Duffy, Duffy nie!
- O kurwa.. - wrzasnął Arthur, który był obok. Szybko wziął mnie za ramiona i odciągnął od leżącego chłopaka.
- Zostaw! Zostaw mnie! Duffy! - zaczęłam wrzeszczeć i wyszarpywać się z uścisku.
- Spokojnie, Carrie, już wszystko okej.
- Nic nie jest okej! On nie żyje!
- Żyje, spokojnie – powiedział Roger i podniósł Duffa. Po chwili byłam w ramionach Arthura. Chłopaki szybko pobiegli do szpitala.


***
Duff
Pip. Pip. Pip. Wkurwiający dźwięk dostał się do mojej głowy i co chwilę był coraz głośniejszy. Nie dość, że cholernie bolała mnie głowa, to jeszcze ból klatki był tak przeszywający, że ledwo oddychałem. Uchyliłem lekko powieki. Byłem w pomieszczeniu, który miał białe ściany, jednak nie było tego za bardzo widać, bo była noc. Szpital. Poczułem ciężar na nogach. Delikatnie podniosłem głowę i zobaczyłem śpiącą Carrie. Z jej twarzy zniknęły obrażenia. Czyli musiałem długo być w śpiączce. Spojrzałem na kalendarz. Lipiec. Chwila... Cztery miesiące?! Jeszcze raz popatrzyłem na Carrie i zasnąłem.

***
Obudziłem się o dwunastej. W mojej sali była pielęgniarka i jak tylko otworzyłem oczy, zaczęła wołać doktora. Siwy, wysoki mężczyzna wbiegł do mojej sali. Wszyscy zaczęli się pytać czy wszystko w porządku, zrobili mi badania. Gdy odeszli od mojego łóżka, zobaczyłem drobną postać w drzwiach. Łzy leciały jej ciurkiem po policzkach.
- Duffy – powiedziała Carrie, siadając na moim łóżku – Jak się czujesz?
- Wszystko mnie boli cholernie, ale jest dobrze – odpowiedziałem cicho – chodź tu do mnie – mruknąłem wyciągając ręce przed siebie. Wtuliła twarz w moje włosy i zaczęła cicho szlochać.
- Tak się cieszę, że wszystko już w porządku, że żyjesz – wychlipiała i przytuliła się mocniej.
- Cicho skarbie, już jest okej – pocałowałem ją w czoło. Po jakiś dziesięciu minutach przestała płakać i oderwała się ode mnie.
- Chłopaki – pociągnęła nosem – chłopaki powiedzieli mi o tym człowieku i... i o n-narkotykach – popatrzyła na mnie. Nie byłem w stanie spojrzeć jej w oczy.
- Carrie, ja przepraszam. Ja.. ja nie wiedziałem, że on tobie coś zrobi! Ja...
- Shh... Już wszystko okej – złapała mnie za rękę – dobrze, że tobie się nic nie stało.
Trwaliśmy w ciszy, dopóki nie przyszła pielęgniarka. Zmieniła mi kroplówkę, zrobiła jeszcze tam jakieś małe badania. Przy okazji podniosła mi oparcie, żeby łatwiej mi było rozmawiać ze znajomymi. Właśnie jak wyszła, do mojej sali wparowała moja rodzina. Zasypywała mnie pytaniami, czy wszystko w porządku, jak się czuję i takie tam. Potem wpadli policjanci i pytali o Trevora. Później do mojego pokoju wtoczyli się chłopacy. W końcu przyszedł lekarz i powiedział, że nie może być takiego tłoku. W mojej sali zostali tylko Arthur z Rogerem i Carrie.
- Dzięki – powiedziałem do chłopaków – dzięki za wszystko.
- Daj spokój, nie zostawilibyśmy cię na pastwę losu – mruknął Roger z uśmiechem.
Po godzinie rozmów, zostałem w sali tylko z Carrie [ale zapodałam ryma, no nie? No nie?! :D przyp. aut.]. Nie odzywaliśmy się, ale nie była to jakaś męcząca czy niezręczna cisza. Spojrzałem na zegar, a potem na dziewczynę.
- Idź już do domu, wyśpij się – powiedziałem, jak zobaczyłem, że przysypia.
- Tak, w sumie to dobry pomysł – podniosła się z krzesła i spojrzała na mnie – nie masz mi tego za złe, że pójdę, prawda?
- Nie no co ty, sam ci to proponuję – zaśmiałem się. Dziewczyna pochyliła się lekko i pocałowała mnie w czoło. Po chwili zastanowienia, musnęła namiętnie moje usta.
- Kocham Cię, Duffy – i zostałem sam.

***
Carrie
Była dziesiąta rano. Siedziałam na ławce przed szpitalem i płakałam. Tak po prostu siedziałam i darłam ryja jak jakieś dziecko, które nie dostało lizaka. Ludzie, którzy mnie mijali, mierzyli mnie dziwnym wzrokiem i przyspieszali. A ja się zastanawiałam. Nad moimi uczuciami. Czy na pewno go kocham? Tak, chyba tak. Już dawno zapomniałam o tym incydencie sprzed czterech miesięcy. Cholernie go kocham. Czuję to. Kurwa, skoro go kocham, to czemu ryczę?! Otarłam łzy i prawie wbiegłam do szpitala. Szybko odnalazłam jego salę i weszłam. Popatrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. No tak, rozmazany tusz, którego i tak nie było dużo na moich rzęsach, czerwone, podpuchnięte oczy i rozczochrane włosy. Odetchnęłam i zaczęłam mówić:
- Kocham cię – powiedziałam, a on pytająco podniósł jedną brew – proszę cię, nie udawaj, że nic nie wiesz. Od dawna to wiedziałeś. Od dawna wiedziałeś, że darzę cię tym uczuciem, jakim jest miłość. Od dawna wiedziałeś, że jestem w tobie zakochana po uszy. Od dawna wiedziałeś, że nie wytrzymuję bez ciebie dnia. Kiedy byłeś w śpiączce, siedziałam przy tobie cały dzień, dopóki ochrona nie wywaliła mnie za drzwi. Uciekałam ze szkoły, żeby zobaczyć twoją twarz, żeby poczuć twój dotyk. Jeśli woźna mnie znalazła jak wychodziłam ze szkoły, przychodziłam po budzie i mówiłam ci jak minął mi dzień. Jak mijają dni bez ciebie. Przechodziłam załamanie, lekarze nie dawali ci najmniejszej szansy. Ale ja wierzyłam Duff. Ja wierzyłam, że się obudzisz. Wierzyłam, że powiesz mi prosto w oczy, że już wszystko w porządku. Po prostu... Nie mogę sobie wyobrazić teraz życia bez ciebie. Kocham cię. Cholernie cię kocham – zakończyłam przemowę, siadając obok niego na łóżku. Popatrzył mi w oczy. Widziałam zdziwienie i... nie mogłam się dokładniej przypatrzeć, bo przymknął oczy, przyciągnął mnie do siebie i złączył nasze usta w ognistym, namiętnym pocałunku. Założyłam mu ręce na szyje i żarliwie oddawałam pocałunki. Złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale ktoś nam musiał przeszkodzić prawda?! Gdy tylko usłyszałam głośne odchrząknięcie, podskoczyłam przestraszona i oderwałam się od Duffa.
- Serio?! - zawołał chłopak kiedy w drzwiach zobaczył głupio uśmiechającego się Arthura i śmiejącą się Megan. Poprawiłam koszulkę, która NIECHCĄCY się podwinęła, odgarnęłam włosy z twarzy, która była czerwona jak stare buraczki i wstałam z łóżka.
- To ja... Ja już pójdę – mruknęłam, pocałowałam przelotnie Duffa w policzek i wyszłam z sali. Po drodze do domu, zabiłam wzrokiem kilka osób, które dziwnie na mnie patrzyły.

Duff
Kocham ich jak moją rodzinę, ale zabiję! W takim momencie? Jak mogli przerwać w TAKIM momencie?!
- Mamusia nie uczyła pukać? - wychrypiałem i wkurzony założyłem ręce na piersi.
- No ciebie chyba tatuś uczył pukać – powiedział Arthur, a Megan nie wytrzymała i wybuchnęła głośnym, niepohamowanym śmiechem. Prychnąłem tylko i mruknąłem, że wcale nie jest zabawny. Chłopak podszedł i poczochrał mi włosy – Oj Michael, Michael...
- Oh, spierdalaj! - wrzasnąłem sam zanosząc się śmiechem.
- Zakochałeś się w naszej Carrie – pokręciłem głową. Wkurwiający człowiek.
- Tak, zakochałem, masz z tym jakiś problem?
- Ależ skąd, syneczku – parsknąłem śmiechem.


***

Tak, tak, to prawda! Gazety nie kłamią! I wredne sąsiadki też nie! Od tygodnia jestem w związku z Duffem. Kiedy lekarze i znajomi przede wszystkim nie widzą, całujemy się i.. i nie tylko. No co? Była noc! Nikt nic nie widział. I nie słyszał chyba też. Boże, co ja robię ze swoim życiem, uprawiam seks w szpitalu! Przed wejściem na sale, stanęłam jak wryta. Przez okno zobaczyłam szkolną dziwkę. Susan. Susan Holmes. Nie, że jestem zazdrosna. W ogóle, nie jestem. Czy ona trzyma go za rękę?! O nie, tego za wiele. Wbiłam do sali jak rakieta, a ona w trybie natychmiastowym puściła jego dłoń i odwróciła się. Stałam twarzą w twarz z największą suką w Seattle.
- Co ty tutaj robisz? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Przyszłam odwiedzić Duffa, nie widać? - odpowiedziała pytaniem. Zrobiłam się czerwona ze zdenerwowania.
- Dobrze, cieszę się, ale teraz już ma towarzystwo, więc możesz już iść – mruknęłam i chciałam przejść obok, ale zagrodziła mi drogę.
- A jeśli nie pójdę? - zapytała z kpiącym uśmieszkiem.
- To dostaniesz po mordzie – syknęłam, patrząc w jej wielkie gały.
- Carrie, proszę – jęknął Duff, a ja zgromiłam go wzrokiem.
- Ruszysz się dziwko czy nie? - zapytałam Susan.
- Nie – po korytarzu rozniósł się odgłos głośnego „ plask” - ty, szmato – zasyczała i oddała mi. Po chwili leżałyśmy na podłodze, wyrywałyśmy sobie kłaki i drapałyśmy się po twarzach. Dwóch lekarzy próbowało nas rozdzielić. W końcu udało się to, kiedy zawołali jeszcze ochroniarza. Więc, połamałam jej nos, rozcięłam wargę i łuk brwiowy, a poza tym podrapałam ją po całej twarzy. Ona mi rozcięła wargę i kawałek policzka swoim pierścionkiem. Wyszarpałam się z uścisku ochroniarza, spojrzałam na Duffa i wyszłam z sali, kierując się do łazienki. Po chwili wbiegła pielęgniarka i pomogła mi opatrzyć rany. Kiedy już mogłam wyjść do ludzi, wróciłam do sali, gdzie siedział już sam McKagan.
- Coś ty zrobiła? - zapytał kiedy tylko pojawiłam się w drzwiach.
- Dałam jej w mordę – odparłam ze stoickim spokojem i usiadłam na krześle obok łóżka.
- No tak, ale po co? Ona tylko przyszła mnie odwiedzić, co w tym złego?! - krzyknął Duff. Zrobiło mi się trochę głupio, ale zaraz pokonałam to uczucie.
- Nie będzie się do ciebie jakaś lewacka kurwa kleiła – powiedziałam z oburzeniem, zakładając ręce na piersi. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech – no i z czego rżysz?
- Jesteś zazdrooosna – przeciągnął głoskę i wyszczerzył zęby. Przewróciłam oczami.
- Bo nie chce, żeby się jakieś szmatławce do ciebie kleiły – mruknęłam cicho. McKagan złapał mnie w pasie, przyciągnął do siebie tak, że prawie siedziałam mu na kolanach i pocałował w ramię.
- No nie bądź taka, na razie nie mam zamiaru cię zostawiać – powiedział kładąc brodę na jej ramieniu.
- Na razie?! - zawołałam z udawanym oburzeniem. Duff parsknął śmiechem i obejmując mnie mocniej, cmoknął mój policzek.
- No nie obrażaj się, no – szepnął mi do ucha. No jak ja mogę się na takiego obrazić?!
Powiem tylko tyle, że jestem zadowolona. Komentujcie.
Pozdrawiam moją siostrę, Prezes Zarządu Ruchaczy XD
 

17 komentarzy:

  1. O dzięki! Nie spodziewałam się, że przeczytasz :) I generalnie to miło mi, że tak precyzyjnie określiłaś swoje odczucia xD "takie, takie fajne", znam to :D
    Widzę, że onet też zaczął ci dokuczać? Witam na blogspocie! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże kochanie! Ten rozdział był.. ten rozdział był.. ...
    Boże kochanie! Ten rozdział był.. ten rozdział był.. niesamowity! ju noł hał macz aj lovju? Popłakałam się! Serio! Na tym fragmencie o miłości... łza mi poleciała.. to było cudowne, więcej takich fragmentów <3 Proszę!

    No dobra, rymło się Ci, a ja się śmiałam na tym zdaniu. Buahahahaha :3 Dobrze że dzifkę skopała, pogryzła i co tam jeszcze! Żadne szmaty nie będą się kleić do naszego Duffka, ya know.

    Zaraz Cię kufa reklamuję na fanpejdżu żeby się ludzie dowiedzieli o twojej wspaniałej twórczości! Kocham Cię, dzięki za pozdrowienia ruchaczu! :*

    Musialam skopiowac swoj komentarz bo blog , opowiadanie jest tak zajebiste ze nic nowego nie wymysle. czekam na next siostro . dobrze ze sie tu przenioslas <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie się przeniosłaś na blogspota, będzie mi się przynajmniej jakoś normalnie komentowało, bo na tym onecie to ciężko, bardzo ciężko.
    I ten Duff w tle mnie wkurwia. Gapi się... Zróbże z nim coś xD
    A ja Ci w ogóle mówiłam że mam bloga? xD Pewnie nie... Tu Akszlu, aka Marysia, aka Ta-dziwna-od-kreskówek. Której wisisz pudełko malin -.- xD
    I usuń weryfikację obrazkową, bo wkurwia xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj znalazłam Twojego bloga.Przeczytałam od razu całe 7 rozdziałów i...Nie mogę doczekać się 8 :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj! Po pierwsze bardzo dziękuje za komentarz u mnie ;D Pokochałam Twoje opowiadanie <3 Nasz Duffy szybko się zakochuje ;D Carrie jest świetna, jej zachowanie chyba w pierwszym rozdziale mnie rozwaliło ;D 'masz okres?' hahha xd Trochę nie rozumiem dlaczego jest, aż tak wredna dla matki, no ale... niektórzy tak mają ;p Duff ma zajebistych kolegów i sam jest zajebisty <3 jak czasem coś zrymuje i te jego gadki do siebie ;3 4 miesiące w śpiączce... o matko... całe szczęście, że się wybudził i wszystko jest dobrze. Susan Holmes? Czy to ta o której myślę? xd Ale też bym jej wpierdoliła ;p Przepraszam za nieogarnięty komentarz, ale od trzech dni leżę z gorączką ;p Informujesz o nowych? Jeśli tak, to ja bym prosiła na moim blogu ;) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przeczytałam wszystko teraz i bardzo mi się podoba. Czekam na jakiś większy rozwój fabuły, bo na razie jednak szczególnie dużo się nie dzieje. No i czekam na pojawienie się innych znanych nam z Gunsów chłopców *o*
    Kiedy tylko wejdę w edycję bloga, dodam do obsesji :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na http://sympathy-for-a-devil.blogspot.com/ nowy popierdolony rozdział Right Next Door to Hell (bo swoją drogą taką nazwę nosi to opowiadanie) + informacja.
    Niech Gunsi będą z tobą!
    Mikaela Castiela

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem czy mam informować, ale nowy u mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Słodcy są <3
    Rozpłynę się powoli jak masło na Saharze... Pisz, pisz, pisz, bo nie mogę się doczekać następnego <3 Dzięki za powiadomienie o zmianie adresu! A tymczasem nowy u mnie:
    my-way-your-way-anything-goes-tonight.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Z radością informuję, że po tygodniu mordęgi, pojawił się nowy, wymęczony rozdział na I'm Gonna Crawl :) http://im-gonna-crawl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobra, przeczytałem cały i się jaram! Na początku myślałem, że skoro Duff to będzie i Guns N' Roses. Cóż, powiem szczerze, że trochę się zawiodłem, ale potem, jak wyjebałaś z tym ich seksem w szpitalu to wszystko poszło w pizdu! Dawaj następny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham twoje opowiadania. Po prostu kocham. Są zajebiste i zazdroszczę talentu :c

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie żeby coś, ale pisz szybciej do jasnej cholery, bo chce wiedzieć co twój mózg szykuje dalej dla Duffcia i Carrie.
    A tak przy okazji to ZAJEBISTY, yyy to znaczy baaardzo fajny blog. & AVE Ci za to, że chociaż tu Duffy jest główną postacią, co prawda myślałam, że to będzie o wszystkich, ale tak też jest zajebiście. Właśnie dostrzegłam komentarz od Tomaszka, pizduś zapomniał wspomnieć, że tak świetnie piszesz i, że mam spiąć dupę i czytać to szybciej, a nie po kilku dniach od dodania komentarza, ale chuj z tym. Twoja wyobraźnia wymiata, chociaż mogłoby być więcej TYCH momentów. - Oliwia.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zapraszam na nowy rozdział http://get-in-the-ring-motherfucker.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Haha Susan Holmes? Dooobrze jej tak, niech ginie suka!

    OdpowiedzUsuń
  16. awwwwwwwwwwwwwwwwww *.* brak słów na opisanie tego, jak mi się podobało. Duff jest idealny, kocham te postacie i wgl, ale GDZIE JEST KURWA ZBYSZEK (Izzy)?! No i ogólnie cała reszta...xD

    OdpowiedzUsuń
  17. HAHAHAHAHAHA seks w szpitalu! :D Leżę i nie wstaję. :'D

    OdpowiedzUsuń